Deweloperzy hamują – podaje GUS

Najnowsza informacja GUS, prezentująca wstępne wyniki budownictwa mieszkaniowego w okresie od stycznia do maja bieżącego roku, jak zwykle musiała czymś zaskoczyć. Tym razem nie jest to jednak kolejny rekord nowo rozpoczynanych budów mieszkań, a wręcz przeciwnie – mamy pierwszy od wielu miesięcy sygnał hamowania inwestycyjnego boomu na pierwotnym rynku mieszkaniowym.  

Zwyczajowo już największą uwagę skupiają gusowskie statystki o liczbie mieszkań, których budowę rozpoczęto. Zaledwie miesiąc wcześniej, w kwietniu br., deweloperzy ruszając z budową aż 10.888 lokali praktycznie zdeklasowali wieloletni kwietniowy rekord z 2012 roku.

– Wynik majowy na poziomie zaledwie 5.332 jednostek okazał się blisko o połowę słabszy. Co gorsza, jest to rezultat także istotnie gorszy (o ponad jedną czwartą) od osiągniętego w maju ub. roku – mówi Jarosław Jędrzyński z portalu RynekPierwotny.pl.

W rezultacie wolumen rozpoczętych budów mieszkań deweloperskich w pięciu pierwszych miesiącach br. okazał się nieznacznie, bo zaledwie o nieco 1 proc., ale jednak słabszy od osiągniętego w analogicznym okresie ubiegłego roku. Pytanie, czy mamy do czynienia z początkiem nowego trendu, czy może tylko z chwilowym osłabieniem deweloperskiej ekspansji inwestycyjnej?

W sumie w okresie pierwszych pięciu miesięcy 2016 roku w ramach wszystkich czterech form budownictwa mieszkaniowego (indywidualne, przeznaczone na sprzedaż, spółdzielcze oraz pozostałe) rozpoczęto budowę prawie 69 tys. mieszkań, a więc ponad 4 proc. więcej niż od stycznia do maja ub. roku.

W ostatnich czasach obok nowo rozpoczynanych budów do najmocniejszych stron gusowskich danych sygnalnych budownictwa mieszkaniowego należą statystyki dotyczące nowych pozwoleń na budowę. Także w tym punkcie w maju zaistniały pierwsze symptomy spowolnienia mocno rozpędzonej inwestycyjnej prosperity pierwotnego segmentu rodzimej mieszkaniówki. W sumie ich liczba przekroczyła wprawdzie od początku roku wolumen 77 tys., co jest wynikiem lepszym od uzyskanego w analogicznym okresie 2015 roku o ponad 10 proc., jednak deweloperzy i w tym przypadku zaczęli spuszczać z tonu.

Ponad połowa całkowitej tegorocznej liczby nowych pozwoleń na budowę została wypracowana przez przedsiębiorców budujących mieszkania na sprzedaż. Jednak wyraźnie widać pierwsze symptomy spadku ich optymizmu inwestycyjnego mierzonego tym właśnie wskaźnikiem. W samym maju wystarali się oni o 7.651 takich decyzji, co oznacza wynik gorszy o kilka procent r-d-r oraz o ponad jedną piątą m-d-m. Jest to o tyle istotne, że pozwolenia są podstawowym parametrem oceny przez deweloperów potencjału popytowego rynku w przyszłych okresach. Jak widać, choć jest on wciąż bardzo wysoki, to jednak dynamika dalszego wzrostu wydaje się coraz bardziej wątpliwa.

Natomiast wciąż bardzo dobrze prezentują się w omawianej grupie przedsiębiorców statystyki lokali oddawanych do użytkowania. W tegorocznym maju było takich mieszkań ponad 5,3 tys., a od początku roku blisko 29 tys. Daje to wynik odpowiednio o 16 i ponad 50 proc. lepszy licząc rok do roku.

– Tego typu imponujący progres jest efektem ostrego przyśpieszenia nowych inwestycji deweloperskich w I połowie 2014 roku, czyli w okresie już na dobre rozpędzającej się koniunktury sprzedażowej w pierwotnym segmencie krajowego rynku nieruchomości mieszkaniowych – tłumaczy ekspert portalu RynekPierwotny.pl.

W związku z tym dalsza kontynuacja pozytywnej tendencji w tej części gusowskich statystyk mieszkaniowych jest jak najbardziej prawdopodobna w kolejnych edycjach danych sygnalnych.

Informacja GUS o stanie budownictwa mieszkaniowego w Polsce w okresie od stycznia do maja br. jest więc pierwszym od dłuższego czasu sygnałem pewnej refleksji deweloperów nad sensem kontynuacji własnej bardzo ofensywnej polityki inwestycyjnej.

– Jest zdecydowanie za wcześnie na jednoznaczne ogłaszanie początku hamowania ich ekspansywnej strategii biznesowej, jednak na obecnym, mocno już zaawansowanym etapie cyklu koniunkturalnego ożywienia, tego typu odpoczynek od nakręcania spirali nowych inwestycji mieszkaniowych wydaje się czymś jak najbardziej zasadnym – podsumowuje Jarosław Jędrzyński.